Pingwin narozrabiał i nie odpuszcza

google algorytm pingwin penguin

Chciałoby się powiedzieć, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę. Jednak tym razem na prawdę nie wiadomo, co się stało z wynikami wyszukiwania, a zmian na lepsze nie widać.

Pingwin zaatakował
W okolicach 25 kwietnia sporo stron straciło pozycje w rankingu Google. Wcześniej Matt Cutts zapowiadał wprowadzenie nowych zmian w algorytmie, które miały na celu eliminację spamu z wyników wyszukiwania. Nowa metoda sortowania wyników nosi nazwę Penguin i ma być batem na tych, którzy przesadzają z optymalizacją strony.
Jak to zazwyczaj bywa, oberwało się stronom, które w żaden sposób nie naruszają wytycznych dla webmasterów. W rezultacie pozycje straciły strony nielinkowane, linkowane umiarkowanie, domeny stare i nowe oraz blogi. Na PiO powstało kilka wątków w których userzy próbują znaleźć wspólny mianownik, którym kieruje się Pingwin. Niestety kolejne strony forum nie przynoszą konkretnych odpowiedzi, a frustracja seo’wców narasta.

Z opinii pozycjonerów wynika, że spadki zanotowały strony, które:

- korzystały z przekierowania 301. Zwolennicy black seo lubowali się praktyką, która tylko czekała na bicz Google. Stronę docelową dopalało się przekierowaniem 301 z domeny podlinkowanej x-rumerem, systemami i innymi wynalazkami.
- strony dopalone systemami wymiany linków

- strony przeoptymalizowane czyli: zbyt duże nasycenie słowami kluczowymi, nadużywanie H1 i alt’ami w obrazkach

Niestety oberwało się również stronom, które nie stosują wyżej wymienionych praktyk.

Co mamy w TOP 10?

Skoro wszystko poleciało, to coś musiało wypłynąć. I to właśnie niepokoi najbardziej. Bowiem w top 10 możemy znaleźć strony, które stanowią zaplecze do pozycjonowania stron docelowych. Często są to nie wnoszące konkretnej treści blogi lub stronki generujące treść z kanałów rss.
Ponadto wypłynęły strony, które generują dużą ilość wejść, co może sugerować, że Google coraz częściej sugeruje się zachowaniem użytkowników, a nie linkami. W końcu nie bez powodu wprowadzono Analitycs, Chrome i G+.

Wszystko to może sugerować, że algorytm wylicza, jaką ilość linków może uzyskać konkretna fraza. Zazwyczaj zaplecza mają mniej linków niż strona docelowa, co może tłumaczyć dlaczego strona linkująca wypłynęła, a domena ze 100 linkami na frazę „bardzo fajne google” przepadła w otchłani. Po prostu naturalny przyrost linków, nie ma nic wspólnego z katalogowaniem, dopalaniem wpisów, systemami itp.

Co robić?
Czekać ;-) Proponuję zgłaszać stronę poprzez narzędzie dla webmasterów (nie zapomnieć kliknąć w link weryfikacyjny otrzymany emilem).

Czego nie robić?

Nie kombinować. Nie polecam stosować 301 w celu naprawienia sytuacji. W czasie oczekiwania humor poprawia praca nad nową domeną. (nie duplikuj treści)

Aktualizacja

W połowie czerwca część wyników się poprawiła. Jednak nadal wyniki wyszukiwania są dalekie od oczekiwań. Nie są przydatne ani dla użytkowników, ani dla webmasterów.
Na szczęście czerwcowe co kilkudniowe zmiany mogą sugerować, że Google zdaje sobie sprawę, że sporo trzeba jeszcze zrobić i niebawem znowu wszyscy pokochają giganta.

pingwin

Komentarze